Ania – nasz niezawodny kronikarz tak ujęła w słowa przeżycia z naszych rowerowych wakacji w 2010 roku (niektóre zdania będą zrozumiałe tylko dla obecnych na wyjeździe, tak tak, my dobrze wiemy, o co chodzi :-), reszta niech żałuje, że z nami nie była !!!) :
“Smak gzinieńskich powideł i inne kulinarne skojarzenia natchnęły mnie, aby nieco podsumować nasz lipcowy wyjazd, zanim pamięć zatrze miłe wakacyjne wspomnienia :). Letnie lipcowe rowerowanie Anno Domini 2010 można uznać za udane. Wszyscy wrócili w jednym kawałku, natura jakby też bardziej łaskawie nas potraktowała, objawiając się a to w postaci licznych, pozwalających się podziwiać z bliska rodzin bocianich, eksponującej się wspaniale na niebie pary czapli siwej, przebiegających nam drogę saren albo widocznych nieuzbrojonemu oku drapieżników. Jeśli nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, co planowaliśmy to…tu czynię charakterystyczne machnięcie ręką (i wszyscy wiedzą o co chodzi 😉 … , ale może za rok? Jako że podróże kształcą, nie sposób nie zanotować tego co zostało nam dane, czego się dowiedzieliśmy i co już zawsze będzie się nam kojarzyć z tym wyjazdem:
….Skryci Śliwkowi Powidło-smakosze dość licznie wyszli z ukrycia, niektórzy nabyli nawet profesjonalne akcesoria do produkcji tego ‘podniebnego przysmaku’, niczym oręż – rycerze z Grunwaldu;
…’beksa lala’ w męskim wydaniu jest w kalamburach nie do odgadnięcia 😉
…’strajku głodowego’ nie da się ‘pokazać’ zbyt ekspresyjnie;
…Eskapadowicze mogą mieć serwis rowerowy na olimpijskim poziomie;
…plaster do wenflonu ma bardziej uniwersalne zastosowanie niż powszechnie możnaby uważać;
…. grzyby da się zbierać jadąc na rowerze ze średnią prędkością 20 km/h
…korale są dobre na wszystko 🙂
…nie trzeba być mężczyzną żeby wiedzieć jak kopać piłkę;
…’mapa prawdę ci powie’, jeśli z upodobaniem będziesz ją studiować;
…świeczki gasi się nie tylko dmuchając;
…trzeźwość i pojemność płuc rowerzystów badać można też przy pomocy balonika bankietowego;
…zdobywać punkty można ‘lecąc w kulki’;
…z tego samego powodu nie zawsze warto jeździć jak najszybciej na rowerze.
‘Ale jaja’ – powiedziałby ktoś przywołując smak gietrzwałdzkich naleśników.
Jestem wdzięczna, że mogliśmy się razem skąpać w deszczu i promieniach słońca, takich jak na przykład te zaklęte w nektarynkę, którą Dobra Duszyczka podarowała mi na drogę powrotną.”