Wakacje 2007

Wakacyjny mix
Paweł drzemie słodko na kanapie w restauracji. Śni mu się wieeelki bochen chleba wypełniony po brzegi gorącym żurkiem. Paweł czuje jego zapach… Nagle czuje (już nie nosem) jakieś szarpanie za ramię i słyszy głos. To Dorota:
– Paweł, Paweł, obudź się wreszcie…
– Co, co się stało?
– Straż miejska włożyła ci mandat za wycieraczkę samochodu!!! Krzywo zaparkowałeś!!!
– Tylko tyle? Dorotko, wrzuć na luz. Ja się jeszcze zdrzemnę.

Paweł zasypia ponownie. Ale już nie widzi smakołyków na stole, za to czuje zapach siana, a pod plecami – ściernisko. I znów głos. Tym razem to Jola woła:
– Dobra, nie ma innego wyjścia. Musimy dalej iść, skoro jechać się nie da. Tu na mapie nie ma żadnej innej ścieżki.
– Słucham? Ja poczekam aż tu położą asfalt – to znów Paweł.
– Ojjj, to może trochę potrwać. A ja muszę na 14.00 zdążyć na jakieś „żarełko”! – wtrąciła się Irena.
– Irenko, czy dobrze usłyszałem? Mówisz o obiedzie? Pozwolisz, że będę się trzymał ciebie…
– Ależ oczywiście, Pawełku. Dzięki za wsparcie. No to ruszamy. Szybciej, szybciej…

Nagle senny obraz się zmienia. Paweł słyszy jakąś muzykę. A Irena znów zaczyna go dręczyć niepojętymi pytaniami:
– Paweł, czy ty lubisz tańczyć?
– Wiesz, Irenko, odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona.
– To znaczy?
-To znaczy, że… po pierwsze nie umiem, więc nie wiem, czy lubię…
Ale Irena nie daje za wygraną. Wchodzi w komitywę z Remim i ( gdy inni jeszcze nucą sentymentalne pieśni przy blasku ogniska) organizują dyskotekę na trawie. Ach, cóż za nastrój… nad głową gwiazdy i księżyc w pełni, a wszyscy jacyś tacy… zakręceni. DJ Agnieszka stara się jak może (chociaż to nie łatwe o tak późnej porze), ale Paweł jakiś zgrzyt czuje. „Co tutaj ta Walentyna, Walentyna tak dokazuje?” Aż tu nagle muzyka rytmy zmienia, tempo wyraźnie „wolnieje”… Dorota wydaje komendę: „No to podpieramy ściany!”
I nie wiadomo, dlaczego ta cała banda indywidualistów donośnie się śmieje. Śmiech ich unosi gdzieś bardzo wysoko. W górę, w górę… ku pięknym obłokom. Schodek za schodkiem, za kroczkiem krok… Ach, jaki cudny stąd widok! Ale, ale… jakieś dziewczę zbłąkane w tej wieży, samotne, i chociaż z sił już opada ( bo opuściła ją przyjaciół gromada), wytrwale podąża ku górze… „Hop, hop… Czy jest tam kto?” Znajomy głos jej odpowiada, że cel już niedaleko. Jej na sercu robi się lekko. „Och, Remi, jak dobrze, że tu jesteś”. I nagle pryska czar, gdy spogląda z wieży w dal…Paweł przepędza senne widzenia. Ale słyszy, że muzyka znów się zmienia. Jakieś odgłosy nieludzkie, jakieś hau! hau! i kwakanie… A tu się włącza głos Beaty: „Kto na jutro zamawia śniadanie?” Ale ten obraz szybko odpływa… na środek jeziora. Na łódce para szczęśliwa… Czyżby to Wenecja? Nie, nie… To gdzieś indziej? Ale gdzie? Paryż? Rzym? A może Szwecja? Tak, to pewnie w Szwecji, bo tu jakoś zimno tak. „Hej, chodzące grzejniki, zapraszamy do nas!”


Leave a Reply